sobota, 24 września 2016

Internetowe znajomości

             Znajomości internetowe to wspaniała rzecz, o ile nie trafisz na pedofila, psychopatę lub miłośnika yaoi.
            W moim krótkim, aczkolwiek bardzo barwnym życiu poznałam mnóstwo ludzi mieszkających mnóstwo kilometrów ode mnie.
            Po pierwsze: co łączy nas z takimi ludźmi? Zdecydowanie wspólne tematy. Możesz kogoś poznać na  grupie poświęconej jakiemuś zespołowi, na forum o filmach a nawet na stronie, którą sam prowadzisz. Zaczyna się niewinnie, wymienianie nazw zespołów, autorów. Kończy się to na wspólnym „fangirling'u”. Są to takie rozmowy, których nikt poza tobą i twoją internetową znajomością by nie zrozumiał. Wtedy do głowy przychodzi myśl „WRESZCIE POZNAŁEM CZŁOWIEKA, KTÓRY DOSKONALE MNIE ROZUMIE”. Zostajecie Minionkami.

Znalezione obrazy dla zapytania fangirling

            Kolejnym etapem są fakty z życia własnego. Właśnie tu dochodzi do powstania tak zwanej bliższej relacji. Opowiadacie sobie te wesołe historie, jak i te, które powodują u was łzy. Niestety naukowcy nie odkryli jeszcze powodu, przez który wykładasz to wszystko osobie poniekąd tak bardzo ci dalekiej. Albo trafisz na wspaniałego człowieka, który cię pocieszy, albo na idiotę, który potajemnie będzie cię wyśmiewał ze swoimi znajomymi. Oczywiście tych drugich da się łatwo rozpoznać, po czym zostają skreśleni z naszej listy.
            Mamy kolejne pytanie: Jak to jest, że potrafię się z kimś aż dogadać?
To naprawdę niesamowity moment, bo nadal pozostaje zagadką, której raczej nigdy nie będziemy w stanie rozwiązać. No chyba że po śmierci, po śmierci podobno wszystko się wyjaśnia.

            Następny etap nie jest obowiązkowy, ale bardzo często spotykany. Wysyłanie sobie listów. Tak, listów. Rodzice będą zdziwieni, że dostałeś jakąś pocztę i to napisaną przez człowieka. Zazdroszczą Ci, bo dostają same rachunki. W tych listach nie ma nic ciekawego, ogółem wszystko to, co moglibyście sobie napisać na czacie i odbiór trwałby o wiele wiele wiele wiele wiele krócej. Ależ czyż nie jest to niesamowite? Poznać pismo twojego internetowego przyjaciela?(Boże, dopomóż tym, którzy bazgrzą jak kury i ich znajomym!) Dodatkowo dołączacie rysunki, czasem jakieś własnoręcznie wykonane bransoletki, naklejki, przypinki, pukle włosów związane różową wstążeczką. Z nadmiaru emocji odpisujesz jeszcze tego samego dnia, ale żeby pójść na pocztę... z tym już gorzej.

           Czasem ich nawyki stają się naszymi. Twój przyjaciel codziennie pije kawę, więc sam postanawiasz tego spróbować. Najpierw wydaje ci się okropna, a potem się uzależniasz. Ten diabeł wciąga cię w fandomy, o których byś nawet nie pomyślał, ale właśnie za to go kochasz.

            Przełomową chwilą jest spotkanie w prawdziwym świecie. NIGDY NIE WYBIERAJ SIĘ NA NIE SAM, bo chociaż twój internetowy przyjaciel jest świetny, nie wiesz o nim wszystkiego. Na przykład że ma 40 lat i penisa.
Widzicie się i... piszczycie. Wpadacie sobie w ramiona i inni ludzie muszą pilnować, czy przy okazji nie wpadniecie pod auto. Początkowo może być niezręcznie i możecie gadać o głupotach(basenie wypełnionym plastikowymi kulkami). Czym więcej czasu mija, tym bardziej się rozkręcacie... i kiedy już jest idealnie, trzeba się pożegnać. O ile żadne z was niczego nie spierdoli, nie ma się o co martwić, zobaczycie się znowu! Za miesiąc, za rok, a może i za dwa, kto wie.

              Dlaczego takie znajomości są dla nas ważne? Bo ktoś poznał najpierw nasze wnętrze.

Zaszaleję i nawet zadedykuję ten rozdział pewnej Córce Ateny, co pewnie jej nie ruszy, bo i tak jest już dead inside.
JEŚLI CZYTACIE, SKOMENTUJCIE! Głupia kropka mnie ucieszy. :)